www.merlinrpg.fora.pl

Yvaine

- Wiesz... ja nie chodzę do karczmy, nie przystoi mi to, jednak mogę zrobić dla ciebie wyjątek, bądź... zaprosić do swojego domu. Nikogo i tak w nim nie ma. Na zamku jest uczta wydana na cześć naszego gościa, lady Haley, więc... - wzruszyła ramionami. - Ja też powinnam tam być, jednak moja obecnosć nie jest konieczna.

Alan

-Rozumiem-pokręcił głową.- Wiesz, że nie chcę, abyś miała jakieś problemy przeze mnie.
-A czemu nie poszłaś? Myślałem, że damy lubią uczty. Przeważnie kręci się tam pełno przystojnych adoratorów- rzucił jakby od niechcenia.
-Na pewno jest tam ciekawie, choć nie mogę stwierdzić tego z całą pewnością, nigdy nie miałem okazji bywać na zamkach...

Yvaine

- Jak wiesz już, wolę samotność i stronię wręcz od towarzystwa króla. On nie toleruje magii. Poza tym... ileż to można czasu spędzać na zabawie. Jakoś... jakoś nie przepadam za tym - powiedziała szczerze. - A u mnie byłbyś gościem.

Alan

-Hm... No dobrze- wyszczerzył się.

Yvaine

- No to w drogę. Niedługo dojdziemy do miasta. Zobaczysz, że będzie dobrze - uśmiechnełą się, kierując się ku ścieżce prowadzącej do Camelot.

Alan

-No to prowadź- odpowiedział radośnie i zeskoczył z kamienia. Poprawił swoje ubranie i przeczesał włosy dłonią.
-Jestem strasznie ciekawy miasta- stwierdził i gdy ponownie zaburczało mu w brzuchu skrzywił się.

Yvaine

- Jest potężne. Król bardzo o nie dba. Mnóstwo ludzi tam przyjeżdża, choćby po to, by handlować. A turnieje, które się u nas odbywają są najlepsze, jednak nie ma się czemu dziwić. Mamy znakomitych obrońców, a sam książe... jest niesmowity! Zobaczysz,że znajdziesz coś dla siebie.