www.merlinrpg.fora.pl

Lady Morgana

- Masz rację Gwen. Główny problem polega jednak na tym, że Uther też zdaje sobie z tego sprawę. Będzie walczył do końca o to w co wierzy, mimo że nie ma racji ...

Ginewra

- Ja mam wrażenie, ze on walczy ze swoją drugą natura, tą lepszą. Nie chce pokazać łagodniejszych cech, bo boi się ,ze to zniszczy jego wizerunek i osłabi jego władzę. Ale i tak jest w błędzie - zamyśliłam się na chwilę. - On już jest słabszy. Przez to, że traktuje wielu niesprawiedliwie.

Lady Morgana

- Prawdziwa odwaga polega na tym, że wiesz kiedy należy się wycofać. On jeszcze tego nie rozumie - westchnęłam i spojrzałam na Gwen - muszę wiedzieć kiedy przybęda posłowie. Może będę mogła jakoś pomóc ...

Ginewra

- Być może już tutaj są - wskazałam na dziedziniec zamkowy. - Jest jakiś ruch, są tu nieznajomi. Ale nie widać reprezentujących, ani Uthera - wyjrzałam przez okno.

Lady Morgana

- Juz ? - szybkim krokiem podeszłam do okna - i nikt nas nie zawiadomił ?
Przy głównym wejściu stał duży powóz, jednoznacznie wskazujący na osobę szlacheckiego pochodzenia. Służący pośpiesznie wypakowywali kufry.
- Uther mówił, że spodziewa się posłańców, ale to jest powóz rodziny królewskiej - popatrzyłam na Gwen z powątpiewaniem - o co tu chodzi ?

Ginewra

- Nie wiem - przyznałam szczerze. - Może tu chodzi o coś więcej? Ktoś z rodziny królewskiej zawsze jest traktowany inaczej. Może chcieli mieć więcej pewności, ze Uther przyjmie gościa? - spojrzałam na Morganę uważnie.

Lady Morgana

- Gwen, Uther rozważa wojnę. Przyjazd kogoś z rodziny królewskiej byłby w tej sytuacji wysoce niebezpieczny. Nie, tu chodzi o coś innego ... - zmyśliłam się

Ginewra

- Tylko o co? - odeszłam od okna, siadając na krześle. - Wiesz, że jestem tylko prostą służącą i nie znam się na takich sprawach - uśmiechnęłam się ponuro. - Mówię, co myślę. Nie wiem, nie wydaje mi się, żeby Uther miał złe zamiary wobec gości.

Lady Morgana

- Nie powiedziałam, że chodzi o Uthera - odpowiedziałam nie odrywając wzroku od okna. Gwen nie odpowiedziała tylko spojrzała na mnie pytająco.
- Muszę dowiedzieć się wszystkiego - rzuciłam wybiegając z komnaty

/sala narad/

Ginewra

- Dobrze, pani - powiedziałam, po czym odprowadziłam ją wzrokiem. Sama również wyszła z komnaty, kierując się na dziedziniec.

/Dziedziniec

Haley

/dziedziniec

Zapukała i weszła do środka
- Lady Morgano co sie stało że tak nagle wybiegłas

Lady Morgana

/Dziedziniec/

Wbiegłam wściekła do komnaty zatrzaskując za sobą drzwi.
- On się nigdy niczego nie nauczy - rzuciłam w stronę Gwen, która przybiegła za mną - egocentryk i nadęty bufon - spojrzałam na Gwen, która zaczęła się śmiać. Patrząc na jej reakcję sama wybuchnęłam śmiechem.
Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi zza których po chwili wyłoniła się Lady Haley.
- Byłaś Pani świadkiem mojej rozmowy z Arturem. Powiedzmy, że mamy mały konflikt charakterów i nasza wymiana zdań zawsze kończy się trzaskaniem drzwi.

Ginewra

- Niestety zawsze - pokręciła głową, patrząc na Morganę. - Pani, czas chyba przygotować się do wieczerzy. Przygotuję kąpiel i wybierzemy suknię - uśmiechnęła się. - Lady Haley, myślę, że i ty powinnaś się przygotować. Król Uther nie lubi spóźnień, anie chciałabym byś miała nieprzyjemności. Nikt chyba tego nie chce.

Lady Morgana

- Tak, Uther potrafi być bardzo drobiazgowy jeśli chodzi o dworską etykietę - przewróciłam oczami - dziękuję Gwen, masz rację, czas nas goni.

Ginewra

- Jeszcze muszę cię uczesać, pani - dodała służka. - A to też trochę zajmie. Będziesz wygladać zjawiskowo, nawet Artur padnie.